Prolog
W raz z deszczem nadchodzą wątpliwości
Że ty wolisz sławnych, pięknych i bogatych,
to ci z oczu patrzy, to są stare prawdy.
Że w dorosłym życiu będę ci kłopotem,
zgoda, zgoda, zgoda, powiesz mi to potem.
(Seweryn Krajewski – Diabły
w deszczu)
Elena pędziła na koniu tak
szybko jak to tylko było możliwe. Kopyta Ernesta odbijały się ile tylko sił o błotnistą
powierzchnie. Nie miała w zwyczaju mknąć z taką zawrotną szybkością, zazwyczaj
podziwiała zieleń traw, błękit nieba, odgłosy zwierząt dobiegające z pobliskiego
lasu. Tym razem jednak było inaczej. Niebo było jeszcze ciemne po burzy, drzewa
wydawały się przyjąć barwę zgaszonej zieleni, nawet zwierzęta milczały jak
grób.
Elena postanowiła zawracać, ale
przed powrotem do zamku okrążyła go jeszcze trzykrotnie. Zastanawiała się która
jest godzina, miała nadzieję, że wpół do szóstej nigdy nie nadejdzie, ale
zdawała sobie sprawę, że nie ma mocy panowania nad czasem, który nieubłaganie
odmierzał sekundy, minuty i godziny.
W końcu nabrała w sobie odwagi i
zjawiła się w holu, wcześniej nakazała odprowadzić Ernesta do stajni. Już przy
wejściu doskoczyła do niej Mirabella. Kobieta miała na sobie skromne ubranie i
promieniujący uśmiech na twarzy, jak zawsze. Elena znała Mirabellę od chwili
gdy ukończyła dziewięć lat. To właśnie Mirabella została wybrana na jej
opiekunkę.
– Twój przyszły mąż czeka w sali
jadalnej – zakomunikowała niania.
– Już przybył? – Głos Eleny
wskazywał na to, że jest niepewna, że waha się przed zaślubinami.
– Tak, to ty jesteś spóźniona,
pani.
– Proszę nie mów do mnie w
sposób tak oficjalny – rzekła Elena i skierowała się do kuchni, gdzie z dzbanku
nalała sobie świeżego mleka do szklanki.
– Teraz już nie jesteś
dzieckiem, zostaniesz dziedziczką…
– Mirabella, jestem jaka byłam wcześniej.
Strasznie żałuje, że ojciec zabił matkę tak wcześnie, że nie zdążyła dać mu
syna. Nienawidzę być dziedziczką, nie mam ochoty wychodzić za mąż, nie czuje
nic, poza obowiązkiem, od którego szukam sposobu odstąpienia.
– Elena, wiem co czujesz…
– Mylisz się, nikt tego nie wie!
– warknęła młoda, ciemna blondynka i z hukiem odłożyła na pół pustą szklankę na
drewniany stół.
– Pan Severin jest w zamku od
około godziny, nie wydał z siebie nawet jednego przekleństwa, czeka na ciebie w
dużej cierpliwości.
– Sevierin? – zapytała.
– Severin – poprawiła młodą,
niedoświadczoną dziewczynę Mirabella. – Twój przyszły mąż – dodała.
– Severin – powtórzyła po niej
Elena. – Rosjanin? – zapytała w przestrachu.
– Nie wiem. Twój ojciec wybrał
jego, nikt wcześniej o nim nie słyszał.
– Ojciec wybrał. Czemu nie mogę
sama sobie wybrać męża? – zapytała Elena.
– Masz obo…
– Wiem, obowiązek wobec ludu,
kraju, króla. Tylko dlaczego to ja mam się aż tak poświęcać? Dlaczego nie mogę
wyjechać jak najdalej stąd, a ten Severin nie może sam panować, skoro ojciec go
wybrał. Znaczy wątpił, że sama dam sobie radę.
– Dobrze wiesz, że to dla
twojego bezpieczeństwa. Severin to rosły, przystojny i przede wszystkim młody
wiekiem mężczyzna. Wydaje mi się, że to nie jest największe poświęcenie. Wiele
kobiet ma mniej szczęścia, wychodzą za czterdziestolatków, kiedy same nie
ukończyły jeszcze nawet dziewiętnastu lat.
– Co znaczy młody wiekiem? –
dopytywała Elena.
– Nie wygląda na więcej niż
dwadzieścia pięć lat, moja pani.
– Mirabella, błagam, tylko nie ty.
Mów po prostu Elena, dobrze?
– Jak sobie pani życzy.
– A teraz idę się przywitać z przyszłym
mężem – rzekła pewnie dziewczyna.
– Może najpierw się zechcesz
przebrać, albo chociaż umyć twarz. Wybacz, Eleno, ale jesteś niemal cała w
błocie.
– I dobrze, nie mam zamiaru
cieszyć jego oczu. Może dzięki temu to on się przestraszy i ucieknie – powiedziała
dumna ze swojego planu A. Liczyła, że ten plan wypali, bo nie miała żadnego
innego w zanadrzu, żadnego awaryjnego.
Ruszyła szybkim, pewnym krokiem.
Wkroczyła do jadalni wyglądająca niczym służąca, a nie dziedziczka. Spojrzała
na człowieka stojącego przy kominku. Ubranego na brązowo. Nienawidziła tego
koloru. Był nudny, smutny, nawał późnojesiennym przygnębieniem.
– Oto twoja przyszła żona, panie
– odezwał się jeden z służących.
– Jeszcze nie jestem tutaj panem
– rzekł uprzejmie w jego kierunku Severin.
Jego postawa mogła napawać
strachem. Miał bardzo rozbudowane ramiona, wyraźnie zarysowaną szczękę i
patrząc na Elenę zdawał się zaciskać zęby ze złości. Nagle jego twarz
rozpromieniła się. Uniósł kąciki warg ku górze, lekko się uśmiechając.
– Jesteś brudna, panno Eleno
Landerburgh.
– Tylko Lander, Severinie. Landerburgh
to imię zamku – poprawiła mężczyznę.
– Co nie zmienia faktu, że jesteś
brudna. Jeśli mogę coś radzić…
– Nie, nie możesz – odparła
szybko przerywając jego poprzednią wypowiedź.
Spojrzał na nią spod przymrużonych
oczu, nie mógł uwierzyć własnym uszom. W życiu nikt niczego nie śmiał mu
zabronić, a tym bardziej żadna kobieta.
– Jesteś bardzo nieostrożna,
pani. Zważywszy na to, że za jedenaście i pół minuty zostaniesz moją żoną –
rzekł przez zaciśnięte zęby, robiąc kilka kroków w jej kierunku.
– Ta sprawa jeszcze nie jest
przesądzona. Możesz mi się nie spodobać – powiedziała z uroczym, kpiącym
uśmiechem.
– Myślę, że nie mamy czasu na
przeprowadzanie eliminacji i zawodów na twojego męża. Jestem tu by cię chronić.
Mnie nie cieszy twój widok, podobnie jak ciebie mój, ale jestem wiele winien
twojemu ojcu, bo wiele mu zawdzięczam. – Severin zdał się na szczerość. Sądził,
że to jakoś przekona Elenę by poszła na pewne ustępstwa i chociaż przy
zaślubinach nie pałała do niego niechęcią.
– Wiedziałam, że ojciec mnie nie
lubi, ale co mu odbiło by wybrać na mojego męża kogoś całkowicie bez tytułu? –
zapytała retorycznie.
– Powiedzmy, że ujął go mój urok
osobisty – zmusił się do żartu Severin, pomimo, że nie było mu do śmiechu.
– Ja tego uroku nie dostrzegam.
– A urok pasa znasz? – zapytał
ostro.
Dziewczyna zbladła, ale za
wszelką cenę starała się utrzymać wojowniczą, w pełni wyprostowaną postawę.
Postanowiła nie dać mu tej satysfakcji i nie kulić się pod jego surowym
spojrzeniem. Mężczyzna poruszył dolną szczęką na prawo i lewo, starając się
powstrzymać złość.
– Dobrze radzę byś poddawała
filtracji każde zdanie jakie masz ochotę wypuścić ze swoich ust. Nie jestem
cierpliwym, ani litościwym człowiekiem, moja pani – rzucił ostrzeżenie w
kierunku przyszłej żony. Stał od niej w odległości około pół metra.
– Mam to uznać za groźbę? Kim
właściwie jesteś by mi grozić?
– Nie ważne kim jestem, ważne
kim będę. Będę panem tego zamku, tego państewka, a ty będziesz moją żoną, zatem
będę też twoim panem. Pogódź się z tym.
– Nie potrzebuje pana.
– Ale potrzebujesz męża. Ciesz
się, że nadal tu jestem, bo po tak niemiłym powitaniu powinienem wypiąć się
nawet na twojego ojca i uciec od tego ślubu jak najdalej.
– Haha – zaśmiała się w głos
Elena. – Ty uciec? Nie masz nawet tytułu szlacheckiego, żadnego tytułu nie
masz. Zjawiasz się tutaj i nagle chcesz wszystkim rządzić. Dodam, że
bezpodstawnie…
– Mam podstawy. Będę je miał.
Akt ślubu między mną, a tobą.
– Zdobywasz wszystko żeniąc się
bogato, jesteś trochę jak męska…
– Stop! – warknął tak, że aż
Elena zamilkła w półsłowa. – Stój i dobrze się zastanów czy chcesz wypowiedzieć
to słowa. Zważ podwójną uwagę, że jeszcze tego dnia będziesz należała do mnie.
To ja będę decydował o twoim życiu, jak i miał prawo zadecydować o twojej
śmierci.
Elena patrzyła na niego
nieobecnym wzrokiem. Ten człowiek, ten nikt z nikąd śmiał jej grozić i to w
obecności jej ludzi. Dawał jej jasno do zrozumienia, że niedługo nawet ta
służba będzie należała do niego.
– Zakatowałbyś żonę w noc
poślubną? – dopytywała bezczelnie mierząc się z nim spojrzeniem.
– Sądzę, że powinniśmy zakończyć
tą dyskusje prowadzącą donikąd. Czas nas nagli, a ty jeszcze niegotowa.
– A może nie mam ochoty się
przebierać.
– Twoja ochota nie ma tu nic do
rzeczy, ważne czego ja oczekuje i na co ja mam ochotę. Nie wyprowadzaj mnie z
równowagi, moja pani. Dobrze radzę, z czystego serca, rzecz jasna.
– Powątpiewam w twoje czyste
serce, Severinie – rzekła patrząc prosto w jego piwne oczy.
– A ja powątpiewam w twój
rozsądek i instynkt samozachowawczy, Eleno. Teraz jednak nie mamy czasu na
wyrzucanie sobie wzajemnych powątpień. Czas nas nagli, już powinniśmy być w
komnacie twojego ojca i wymieniać się obrączkami.
– A potem mnie zabijesz? –
zwróciła się do jego pleców, gdyż mężczyzna zdążył się już odwrócić i znaleźć u
progu schodów.
– Nie mam powodów cię zabijać,
Eleno. I być może nigdy nie dasz mi ku temu powodów. Chyba, że okażesz się tak
nieostrożną i wyrachowaną suką jak twoja matka. Chyba oboje byśmy tego nie
chcieli, prawda?
Pytanie Severina nie doczekało
się odpowiedzi. Kobieta tupnęła nogą, odwróciła się na pięcie i pognała do
swojej komnaty by odziać swoje ciało w suknie ślubną. Nawet teraz, gdy służąca
wiązała jej gorset dziewczyna czuła przepełniającą ją frustracje, nienawiść i
niechęć do człowieka, który miał zostać jej mężem. Liczyła na coś, na
cokolwiek, na jakiś cud, który ocaliłby ją przed zaślubinami z tym potworem,
gburem i brutalem.
Jeśli czytasz komentuj. Lepsza szczera krytyka, niż pozostawienie bez słowa. Jednak liczę też na pochwały ;)
Fajnie być dla kogoś inspiracją. Normalnie duma mnie rozpiera - to nie ironia. Jednak czekam na rozwinięcie akcji, bo sam prolog niewiele mówi. Coś mi podpowiada, że ten ślub albo będzie katastrofą, albo w ogóle się nie odbędzie. Postać Eleny jest mega. Już ją uwielbiam. Natomiast Severin budzi we mnie mieszane uczucia. Chyba go nie lubię.
OdpowiedzUsuńJa podobnie jak Sandra nie lubię Severina. Wręcz go już nie cierpię. Mam nadzieję, że się chociaż trochę poprawi z czasem. Zaraz czytam dalej, jak na prolog trochę szybko się wszystko rozkręciło. Nie wiem w sumie czy to dobrze czy to źle. Cieszę się, że zaczęłaś pisać taką historię, lubię czytać o małżeństwach zawartych z przymusu, z tłem historycznym itd.
OdpowiedzUsuństrasznie mi się podoba mam nadzieje ze dalsze części będą również tak ciekawe
OdpowiedzUsuńPoczatek wciagajacy...
OdpowiedzUsuńCzy tylko ja wybuchały śmiechem czytając o tym jak cała w błocie poszła go poznać. Powinna być ciekawa historia :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOdważna kobietka choć myślę że to się zmieni po ślubie:-D czekam cierpliwie na kolejne części :-)
OdpowiedzUsuńCiekawie się zaczyna... Weszłam przez przypadek i mnie zaintrygowalo
OdpowiedzUsuń