Rozdział 7
Złość
Złość
Cudowne hasła co krok
Wszyscy kochajmy się
I bez przemocy
Bez łez przeżyjmy choć jeden dzień
Jak pięknie mogło by być
Gdyby nikt nie bał już się
Nie łatwiej powiedzieć wprost?
Agresja była i jest
(Blue Cafe - Złość)
Severin obudził się zanim jeszcze zdążyli go przenieść na
łóżko, czy nawet zanieś do zamku. Poczuł niemiłosierny ból głowy, dużo większy
niż podczas przesadnej zabawy alkoholem. Usiłował sobie przypomnieć ostatnie
momenty sprzed upadku. Widział Elenę, ich ostrą wymianę zdań i wtedy upadł, bo
ktoś go uderzył. Przypomniał sobie nawet dlaczego znalazł się w tym przeklętym
ogrodzie. To wszystko przez nią! Był na nią wściekły, ale po chwili opanował
nerwy. Na Boga, przecież mogli ją porwać – pomyślał.
– Gdzie ona jest? – zapytał Gabriela, który pomógł mu wstać.
– Nie martw się, panie. Mirabella pobiegła wraz z służbą, w
obawie, że skrzywdzisz ich panią.
– Nie ufają mi – dotarło do Severina.
– Kochają, Elenę, znają ją od dziecka. Na szczęście tym
razem kobieca wścibskość się na coś zdała. Kucharka i opiekunka w porę
podniosły alarm, a chłopiec wraz z mężczyzną porywający Elenę zostali
zatrzymani zaraz po opuszczeniu bramy zamku.
– Nigdy nie powinni się znaleźć na dworze – warknął Severin
i zaczął iść w stronę zamku. – Ona nie powinna opuszczać komnaty, dopóki nie rozprawiłem
się w z Lordem Marcelem, a to nie jedyny, który czyha na jej majątek.
– Wybacz, drogi panie, jeśli urażę, ale nasuwa mi się pewna
wątpliwość – zaczął Gabriel.
– Czego dotycząca?
– Bardziej martwisz się tym, że ktoś ośmielił się porwać
twoją żonę, czy tym, że możesz utracić majątek, który dzięki ślubie z nią
zdobyłeś.
– Nie pozwolę by ktoś tykał mojej własności, to tyczy się
zamku, tej miejscowości, która jest pod moją opieką, innych moich włości, jak
i, a może przede wszystkim mojej żony – warknął Severin, niekryjący swojej
złości.
Wpadł do zamku i skierował swoje kroki od razu ku górze.
– Nie ma jej u… – zaczęła Mirabella.
– Gdzie zatem jest? – zapytał Severin i odwrócił się w
stronę kobiety.
– Ona jest przerażo…
– I słusznie. Gdzie ona jest? – Severin zadawał się być
nieustępliwy i znajdował się coraz bliżej kobiety.
– Przerażona nie samym porwaniem, a tym…
– Nie interesuje mnie powód jej strachu. Interesuje mnie
miejsce, w którym ją znajdę.
– Panie, czy nie możesz… – Mirabella starała się bronić
Eleny za wszelką cenę. Chciała by Severin trzymał się z dala od żony
przynajmniej do momentu, w którym nie ochłonie.
– Cholera jasna! – ryknął mężczyzna, po czym wymierzył cios
w ścianę zamkniętą pięścią.
Mirabella aż podskoczyła w przestrachu. Zdawało jej się, że
uderzenie było na tyle silne, że aż tynk posypał się ze ściany. Po chwili zdała
sobie sprawę, że pan wbija w nią swoje wściekłe spojrzenie.
– Jest w salonie – odrzekła.
Mężczyzna od razu skierował się w wiadomym kierunku, ale
Mirabella usiłowała go jeszcze zatrzymać słowami:
– Czy nie zechciałbyś, mój panie, poświęcić chwili by
dowiedzieć się kto zlecił i zechciał wykonać próbę porwania, pani Eleny?
– Pierw rozprawię się z żoną, potem zajmę się porywaczami –
odpowiedział Severin nawet nie spojrzawszy na Mirabellę.
Nie fajny... Ok,zły bo ona nie wykonała jego polecenia,bo ktoś śmiał go uderzyć ,ale to wszystko rzeczywiście wygląda tak,jak by zależało mu bardziej na majątku niż na niej...
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to niepowinnien sie złościc teraz na nią, powinien odpuścić i poprostu być przy niej.
OdpowiedzUsuńNie ma słowa "pierw". Jest "najpierw". ;)
OdpowiedzUsuń