Poślubienie mimo oporów
W czym rzecz, nie wie nikt
Strome stopnie schodów
Kto by zliczył je?
Przesuwamy się o krok do przodu
W czym rzecz, nie zgadnie nikt
W naszych głowach coraz większy bagaż
Jest źle, a dalej iść, to szaleństwo czy odwaga?
(Sylwia Grzeszczak – Schody)
Siedział w swojej komnacie. Tej
która została mu przydzielona i wskazana przez jedną służącą. Wspominał, że gdy
przekręcała klucz w zamku musiała się nieco pochylić. Podziwiał wtedy jej
krągłe pośladki. Kiedy odwróciła się i podała metalowy klucz prosto w jego
dłonie, to jego wzrok zapuścił się w jej biust.
– Lordzie, może nasz pobyt tutaj
nie będzie aż taki tragiczny – rzekł Severin do futszastego zwierzątka.
Prążkowany, sporych rozmiarów
zwierz przypominający kota przeciągnął się na satynowej, złotej narzucie na łóżko.
Poddawał się pieszczotą swojego pana, który pierw gładził go po łebku, a potem
po brzuszku. Zwierzak wydawał się zadowolony, delikatnie pomrukiwał.
– Severinie – rozległ się głos
przyjaciela po niemal całej komnacie, choć mężczyzna jeszcze nie przekroczył
progu.
– Tutaj jestem. Pokazuje Lordowi
nasz nowy dom – rzekł mężczyzna i nachylił się by musnąć wargami zwierzątko w
sam czubek nosa.
– Kiedyś cię ten zwierz podrapie,
panie, gdy będziesz tak robił. Żbiki, jak wszystkie zwierzęta z rodziny
kotowatych są zdradliwe, a to w dodatku jest dzikie.
– Zna mnie całe moje życie, ufam
Lordowi bardziej, niż moje przyszłej żonie. Jeśli jednak twoje obawy się
sprawdzą, będę kłamał, ze blizny na twarzy zdobyłem w jednej z bitew. – Severin
puścił oko do swojego przyjaciela, uśmiechnął się promiennie.
– Stary Lander ledwie żyje,
macie niewiele czasu by pobłogosławił…
– Dobrze, zostawię zatem tylko
bat i miecz i będę gotowy stanąć przed władcą tego państwa, moim przyszłym
teściem, ale i przed księdzem – wyjaśnił Severin.
Dwudziestosześciolatek wstał i
zaczął odpinać pas pochwy wraz z mieczem. Pozbył się także sztyletu. Chwilę wahał
się odkładając bat, sądząc, że mógłby się jeszcze przydać, podczas nocy
poślubnej. W ostateczności jednak zdecydował się na siłę swoich rąk, gdyby
zaistniała taka potrzeba.
– Gabrielu – zwrócił się Severin
do przyjaciela. – Poinformujesz wszystkich ludzi w zamku, włącznie z kucharkami
i strażnikami, że Lord jest moją własnością i nie może mu się stać żadna
krzywda. Nie chcę by został zestrzelony z łuku przez dziecko jednego z rycerzy,
czy zatłuczony na śmierć kiedy będzie wykradał coś z kuchni.
– Oczywiście mój panie.
– Czy mógłbyś też poprosić kucharkę
by go nakarmiła. Tylko pamiętaj, że on nie jada kurczaków, tylko wieprzowinę.
Ewentualnie jajka, podsmażone, na luźno. Gotowane także lubi, na miękko.
– Twój pupil jest bardzo
wymagający.
– Jak i ja – rzekł Severin i
wyminął Gabriela. Zawrócił jednak by jeszcze raz pogłaskać żbika po prążkowanym
łebku. Dopiero po wykonaniu tej czynności zdecydował się opuścić komnatę i
wyruszyć na nieuniknioną mękę, która dziś będzie miała swój początek, a kres
dopiero wtedy gdy… – kiedy właściwie kończy się małżeństwo? – zapytał Severin
sam siebie w myślach.
Przekroczył próg komnaty
dotychczasowego władcy. Stary Richard Lander miał zamiar złożyć na barki
Severina losy całego swojego państwa, ale także i losy swojej jedynej córki.
Severin rozejrzał się po komnacie, nie było nikogo oprócz księdza i kronikarza.
Podszedł więc do łoża, na którym leżał konający Richard.
– Zdążyłeś – wyszeptał. Widać
było, że cierpi.
– Obiecałem, a ja dotrzymuje
obietnic. Nie wiem tylko czy twoja córka zdąży się tutaj zjawić, i czy w ogóle
się zjawi.
– Wyślij po nią, albo sam…
– O nie, ja tu jestem tak jak
obiecałem. To było w moim obowiązku, nie będę się uganiał za jakąś nieokrzesaną
dziewczyną, która ma się za damę – zaoponował Severin.
W tym czasie wstał kronikarz i
wyszedł z komnaty. Pan młody przypuszczał, że za kilka minut nastąpi powrót
tego mężczyzny wraz z Eleną u boku. Potarł skronie palcami lewej dłoni. Jedną
kciukiem, a drugą palcem wskazującym.
– Bez obaw, urodzi ci dużo
synów.
– Jej matka nie urodziła tobie
żadnego, panie – wypomniał Severin przyszłemu teściowi.
– To Elena była naszym pierwszym
dzieckiem, a później…
– A później przez kilka lat nie
było żadnego. Nie będę wnikał w tę sprawy, to pana prywatność. Ja jestem tutaj
aby spełnić swoją powinność. Wziąć pańską córkę za żonę, posiąść ją, zalać
swoim nasieniem i spłodzić syna. Zachować ciągłość rodu. – Severin był
rzeczowy, jak zazwyczaj w takich momentach.
Wtedy w drzwiach pojawiła się
Elena. Spojrzała na swojego przyszłego męża z politowaniem. Miała na sobie piękną
suknie, z białym gorsetem i kremowo złotym dołem, który falował. Severin
spojrzał na nią z uznaniem i wyciągnął dłoń w jej stronę by ją objęła.
Dziewczyna jednak zawahała się.
– Teraz wyglądasz znacznie
lepiej – orzekł patrząc jej prosto w zielone oczy, potem jego wzrok zachłannie
sunął po jej dekolcie.
Elena chwyciła dłoń przyszłego
męża, by za moment wyrwać ją z jego łapczywej łapy.
– Nie chce – powiedziała przy
wszystkich. Kurczowo chwyciła się rękawa kronikarza, którego znała od
najmłodszych lat. – Ja nie chcę. Ja go nie znam. Jaki on jest? Kim on jest?
Musi być jakieś inne wyjście! – krzyknęła.
– Eleno, zwracaj się do mnie –
upomniał ją przyszły mąż. – Za niedługo staniesz się moją żoną, moją
własnością, tak jak wszystko co posiadasz.
– Ale ja cię nie znam. Czy nie
możemy troszkę poczekać? – zapytała patrząc w jego piwne, rozbawione oczy.
– Dobrze wiesz, że nie. Musimy
się pobrać zanim twój ojciec umrze. W ranę wdarło się zakażenie. Nie mamy wiele
czasu.
– Powiedziałam nie! – wyraziła
jasno swoje zdanie dziedziczka tych wszystkich włości i fortuny, całego majątku
Landerburgh.
– Pani, – zaczął delikatniej niż
zazwyczaj Severin. – Jest wielu chciwych mężczyzn, którzy zechcą cię pojmać,
wykorzystać, a potem się z tobą ożenić. Ty to uczynisz by ratować swój honor.
Powołuje się na twój rozsądek. Wybierz mniejsze zło.
– Czyli przyznajesz, że jesteś
złem? – zapytała z kpiącym uśmiechem.
– Nie jestem nikim dobrym. Uznajmy
więc mnie za zło konieczne. Czy możemy zaczynać? – zapytał ponownie wyciągając
swoją silną, męską dłoń w jej kierunku.
– Ale ci wszyscy, ten choćby
Tomas, jest żonaty…
– Eleno, to go nie powstrzyma. Z
resztą myślę, że jego żona już nie żyje. Z resztą nawet jeśli nie on to są inni…
– Bo was zatłukę oboje! Podyskutujcie
w noc poślubną, teraz bierzcie się do przysięgi! – warknął stary Richard i
spoglądał z dezaprobatą to na córkę, to na przyszłego zięcia.
Wszyscy doskonale wiedzieli, że
stary Richard nie miałby siły nawet się unieś, ale w ostateczności to on był
tutaj władcą. Mógł więc wezwać straże, kazać ich nawet wychłostać. Severin
lubił swoje niepokaleczone ciało, na które ani razu nie spadł cios rzemienia. Pośpiesznie
więc pociągnął Elenę za nadgarstek w swoją stronę, chwycił jej dłoń w swoją
prawą, ciągle trzymając nadgarstek dziewczyny w stalowym uścisku lewą dłonią.
– Czy mógłbyś mnie nie szarpać?
– zapytała przez zęby Elena.
– Oczywiście, o ile nie będziesz
się tak ociągała nigdy więcej.
Młodzi w końcu umilkli, ksiądz
szybko udzielił im ślubu. Zdaniem Eleny zbyt szybko, bo cud mający ją ocalić
nie zdążył nadejść. Miała wrażenie, że ksiądz zrobił to specjalnie, że pominął
kilka, albo nawet kilkanaście zdań, które głosi się przy ślubach. W końcu
Severin mógł pocałować swoją żonę. O dziwo zabrał się do tego niezwykle
spokojnie i delikatnie. Ledwie musnął jej górną wargę swoimi, z niezwykłą
czułością jak na kogoś o tak olbrzymiej masie mięśni.
– Czekają na nas w jadalni, czas
zacząć zabawę – powiedział Severin do Eleny.
– Nie mam nastroju by się
radować – warknęła na męża.
– Nie możesz być miła nawet
przez chwilę? – zapytał retorycznie. – Ja naprawdę nie rozumiem.
Wpatrywała się w niego
zaskoczona. Postanowił jej więc wyjaśnić.
– Zazwyczaj gdy książka ma ładną
okładkę, to jest ciekawa, przyjemna, wartościowa. Ty masz całkiem przeciętną
okładkę, liczyłem więc na więcej uprzejmości, a nie na ciągłe narzekania.
– Uważasz, że jestem przeciętna?
– zapytała w pełni urażonym tonem.
– Nie obrażaj się. Przeciętna
dziedziczka to nie tak źle. Bogate kobiety często są okropnie brzydkie. Bóg dał
im majątek by mogły znaleźć sobie jakiegokolwiek męża.
– Może ja w ogóle nie chciałam
męża. Wpadłeś na to? – zapytała uniesionym tonem.
– Tobie Bóg dał majątek bo
wiedział, że przez twój cięty, niepohamowany język żaden mężczyzna cię nie
zechce.
– Znalazł się taki jeden, który
zechciał. Niestety się znalazł.
Severin zaśmiał się pod nosem.
Ta cała dyskusja zaczynała go bawić. Spojrzał na swoją żonę, na kobietę, która
nawet nie darzyła go sympatią i ucieszył się z tego.
– Przynajmniej nie będziemy się
nudzić z sobą, pani – powiedział. – Panie przodem – dodał i wskazał jej wyjście
z komnaty.
Elena ociągała się ze zrobieniem
choćby kroku. Dla jej męża było to już za dużo. Przez cały dzień wykazał się
bowiem sporą cierpliwością w stosunku do tej drobnej istotki. Chwycił ją za
ramie, pewnie, lekko uniósł, tak, że musiała stanąć na palcach i wyprowadził za
drzwi.
– Pozwoliłeś sobie mnie szarpnąć
– rzuciła oskarżycielsko prosto w jego oczy.
Mężczyzna był lekko pochylony,
ku niej, a ona dotykała plecami chłodnej ściany.
– Pozwolę sobie tobą potrząsnąć
nie raz, chyba, że raczysz zmienić swoje postępowanie.
Jeśli czytasz komentuj. Lepsza szczera krytyka, niż pozostawienie bez słowa. Jednak liczę też na pochwały ;)
Postać Eleny pozytywna, Severin z kolei wydaje się nadto surowy (i sztywny). Ale ma rację, mówiąc, że przynajmniej nie będą się ze sobą nudzić. Miło przeczytać o lepszych czasach, kiedy faceci zachowywali się jak faceci, a kobiety mogły liczyć na ich opiekę (trochę szorstką, ale jednak). Dziś działa to w drugą stronę.
OdpowiedzUsuńPs. Gratuluję talentu literackiego, czekam na kolejne rozdziały!
Gosia
Mi Severin wydał się zarozumiały, Elena ma rację,że stanie się bogaty dzięki niej,a udaje kogoś kto ma wszystko. Ale nudzić się razem na pewno nie będą:)
OdpowiedzUsuńCzytelniczki - Oli i Gosia.
OdpowiedzUsuńTaki jest cel by się z sobą nie nudzili, bo dzięki temu i czytający nie będą się nudzić podczas śledzenia losów tej pary ;)
Na pewno się nie będą nudzić :) Będzie ciekawie. Chociaż ten facet działa mi na nerwy, no jak może ją ciągle szarpać i się jeszcze odgraża. Za to Elena jest świetna, ma bardzo cięty język. Podoba mi się.
OdpowiedzUsuńA nie odnosisz wrażenia, że ona jego nieco prowokuje? Bardziej świadomie, lub nieświadomie, ale jednak prowokuje.
UsuńJuż napewno jej mąż zapewni jej dużo atrakcji, jednak dziwi mnie dlaczego jej ojciec aż tak nalegał na ten słób. Mam nadzieje ze w którymś rozdziale to wyjaśnisz.
OdpowiedzUsuńPs. Ten blog jest super i bardzo wyciągający ;)
Rogata duszyczka z tej Eleny.
OdpowiedzUsuńNo... Robi się coraz ciekawiej
OdpowiedzUsuń